Sremski Karlovci to jedno z najładniejszych miasteczek Wojwodiny, a i całej Serbii. Kilkanaście kilometrów od Nowego Sadu i twierdzy Petrovaradin, w samym sercu parku narodowego Fruška Gora, znanego z XVI wiecznych cerkwi (przetrwało do dzisiaj 17 z 35 zbudowanych), a także z winnic, których w regionie działa ponad 40. Samo miasteczko leży nad Dunajem. Odegrało ważną rolę w historii regionu, zarówno religijną, jako siedziba metropolity, jak i polityczną, jako miejsce pokoju z Turkami z 1699 roku. Przy ładnym rynku stoi duża cerkiew, kawałek dalej katedra, pałac metropolity, najstarsze w Serbii gimnazjum. Pełno tu starych domów, piwnic, i oczywiście winnic, które pną się po wzgórzach wokół miasta.
Zdecydowanie warto zatrzymać się tu na noc i poświęcić następny dzień na wycieczkę po monastarach, szczególnie warte uwagi są Krušedol, Grgeteg i zwłaszcza nieco oddalony Kovilj, ufundowany przez św. Sawę. W każdym zwracają uwagę wspaniałe polichromie, wszystkie wciąż służą mnichom. Nie trzeba dodawać, że w każdym wytwarza się rakiję.
Byłem w tym regionie już wcześniej, tym razem przyjechałem żeby odwiedzić Mario Beniška i jego przyjaciela Mirko Vesilenovića. Mario jest znany w Sremskim Karlovci jako pierwszy, który po II wojnie światowej zaczął ponownie butelkować markowy Bermet. Z jakichś powodów komuniści nie produkowali go, choć przez wszystkie lata był robiony w domach. Receptura ma ponad 200 lat. Jest to mocne likierowe wino, z piołunem, skórkami pomarańczy, goździkami, cynamonem i masą innych składników (łącznie 22 przyprawy). Ma elegancki, orzeźwiający, nieco gorzki smak, cytrusowy aromat i moc 18%. Teraz jest wiele Bermetów, ale ten Maria jest najbardziej znany. Każdy, kto odwiedza Sremski Karlovci koniecznie powinien tego spróbować. Nie jest tani, butelka kosztuje ok. 30 zł, ale wart o wiele więcej. Mario wygląda jak punk rockowiec z żółtymi włosami. Jego firma zaczynała w 1997 roku od produkcji wina, ale ojciec Mario destylował rakiję. On sam zaczął robić rakije w 2010 roku, wówczas założył spółkę z Mirko Veselinovićem, dziś jest to Podrujm Vina i Rakije Benišek & Veselinović. Destylują: pigwę, morelę, winogrona i gruszki. Rakija gruszkowa ma bardzo nietypowy smak – jest mało słodka i mało aromatyczna. – Destylujemy rzadką w gorzelnictwie odmianę gruszki Kaluđerka – mówi Mario Benišek. – To mała, twarda gruszka, zbierana na przełomie sierpnia i września. Nie nadaje się do jedzenia, ale mi odpowiada jej nieco cierpki smak do robienia rakiji. W niewielkiej piwniczce, w centrum Sremski Karlovci, dojrzewają w beczkach wina i winiak, bo firma oferuje też pięcioletni Cognac Speciale, jak nazywają swoją brandy. – Leżakuje w serbskim dębie, jest to mieszanka destylatów z winogron: riesling, vranec, merlot i cabernet sauvignon – mówi Mario Benišek. Przy piwniczce odbywają się spotkania degustacyjne.
Destylarnia Benišek & Veselinović jest poza miastem, na wzgórzu porośniętym uprawami winorośli, w starej szopie zwanej „Domem samotnych mężczyzn”, gdyż czterej pracujący tu panowie są rozwiedzeni. Mają tu dwa kotły opalane drewnem na 250 i 350 litrów. – Do opału używamy też pestek po morelach, są bardzo energetyczne, dają dużo ciepła, długo się żarzą, a nie mieliśmy co z nimi robić. Teoretycznie są przydatne w przemyśle farmaceutycznym, tyle że w Serbii mamy nadmiar pestek po morelach – śmieje się Mirko Veselinović, równie wesoły jak jego partner. Mirko zanim poznał Maria destylował rakije – jak mówi – hobbystycznie. Dziś razem robią 6-7 tys. l rakiji, wszystko ręcznie, w starych kotłach, w sezonie zbioru owoców zatrudniają kilku znajomych do pomocy. Kotły są ręcznie montowane, mało wydajne, w przypadku winogron pierwsza destylacja trwa 3,5 godziny, druga – 2,5 godziny. Pigwa, morela czy gruszka destylowane są dłużej.
Pytam Maria, jak to możliwe, że w Serbii każdy pędzi w domu rakije, a mimo to oni są w stanie sprzedać rocznie 7000 litrów. Mario wskazuje mi swoją babcię, przekroczyła już dziewięćdziesiątkę. – Babcia zaczyna dzień od łyżki miodu i szklaneczki rakiji, na oczyszczenie organizmu. U nas rakiję pije się codziennie, jak we Francji wino, do śniadania, do obiadu, do kolacji, na smutki i na radości, przy pogrzebie i weselu. Umierający dziadek w ostatnim życzeniu poprosił o szklankę rakiji. Bez rakiji życie jest smutne – przekonuje Mario, a ja przyznaję mu rację, zwłaszcza że jego rakija z pigwy jest naprawdę wyśmienita.
Sremski Karlovci i cerkwie w parku narodowym Fruška Gora
Benišek & Veselinović – piwnice w mieście i destylarnia w górach