W dniach 28-29 października odbyła się dziewiąta edycja festiwalu Whisky Live Warsaw. Ponad 80 wystawców z całego świata, ok. 2000 odwiedzających, bardzo dużo nowości do spróbowania, ponad 650 butelek w sklepie festiwalowym, do którego cały czas ustawiały się kolejki, oblegane sesje masterclass, unikatowe stare, kolekcjonerskie whisky. To była najbardziej udana edycja w dotychczasowej historii festiwalu.
Nowa lokalizacja na Stadionie Legii okazała się być strzałem w dziesiątkę. Elegancka przestrzeń, dużo miejsca, wyjście na stadion, gdzie była strefa cygar. Świetna organizacja, bardzo dużo osób w żółtych koszulkach organizatora, pomocnych na stoiskach. Ludzi tłum. Wystawców nowych i startych tyle, że i tydzień na spróbowanie by było za mało. Jedyny mankament, to śmierdzące stoisko ze śledziami na wprost stanowisk z whisky. Nie sposób degustować, kiedy w kieliszku czuć śledzia i cebulę. Nie udawajmy, że śledź pasuje do whisky. Na szczęście tylko na małym odcinku była ta niedogodność.
Bardzo dużo ciekawych nowych destylarni whisky z Europy. Zaczynając od francuskiej single malt czy debiutującej w Polsce belgijskiej Belgian Owl, przez plejadę nowych producentów z Wielkiej Brytanii. Wymieńmy kilku, najciekawszych debiutantów.
Whisky
Torbahaig, nowa destylarnia ze Skye, pierwsza na Skye od 200 lat. Pierwszą whisky zabutelkowali w 2021 roku. Mają drewniane fermentatory, fermentacja trwa ok. 72 godziny, bardzo powolna destylacja, by dać jak najdłuższy kontakt z miedzią. Odbierają z mocą 64%, gdyby destylowali dłużej, whisky by nabrała nut medycznych. A tak jest tłusta, maślana, ciasteczkowa i bardzo torfowa. Ale to inny torf niż na Islay, bardziej słodki i bardziej mineralny.
Nc’Nean to destylarnia założona w 2017 roku w Highlands, pierwszą whisky wypuścili już w 2020 roku. Używają wyłącznie lokalnego certyfikowanego BIO jęczmienia. Bardzo długa fermentacja, z udziałem drożdży gorzelniczych i winiarskich, duża różnorodność beczek i trudny do określenia profil, bo ich whisky mocno się od siebie różnią, zwłaszcza gdy eksperymentują też z drożdżami do fermentacji rumu. Bardzo interesujące młode whisky, wyróżniające się złożonością.
Clydeside to nowa destylarnia z Glasgow. Położona nad rzeką Clyde, w budynku dawnych pomp i wieży ciśnień, zwanej The Queen’s Dock, z charakterystyczną wieżą zegarową. Za projekt otwarcia nowej destylarni w Glasgow odpowiada Tim Morrison, związany z Morrison Bowmore Distillers. Ich pierwsza single malt zadebiutowała pod koniec 2021 roku, jest słodka, z dużą ilością wanilii i toffi w aromacie. Podczas Whisky Live Warsaw można było spróbować także kilku ciekawych butelek pod marką A.D. Rattray, która także należy do Morrisonów.
Kingsinch to na razie marka, destylarnia jest w planach. Destylują na alembikach Glasgow Distillery. Beczki po bourbonie i sherry oloroso, prezentowana whisky jest siedmioletnia, słodko-owocowa.
Crafty Distillery, znana z marki ginu Hills and Harbour, na razie zaprezentowała bardzo obiecujący new make, o intensywnym zapachu słodu – masa zboża, jabłka. Całe wyposażenie destylarni w Lowlands stworzyła dla nich polska firma Genio Still.
W przypadku destylarni Harris z Isle of Harris na razie wciąż można próbować jedynie ich ginu. Choć działają od 2015 roku wciąż nie pokazali swojej single malt, która wedle zapowiedzi ma być od średnio do mocno torfowej. Próbowałem ich new make spirit, jest fantastycznie chlebowy, ziarnisty.
Nowe butelki pokazały też inne młode, szkockie destylarnie whisky, znane już z poprzedniej edycji warszawskiego festiwalu, jak Lindores Abbey, Ardnamurchan, Isle of Raasay czy Kingsbarns. Dodajmy, że właściwie na każdym stoisku można było porozmawiać z przedstawicielami nowych destylarni.
Szkocja to jednak nie wszystko jeśli chodzi o whisky. Filey Bay to angielska destylarnia z Yorkshire, powstała w 2016 roku, cały jęczmień jest z własnej farmy, prowadzonej od czterech pokoleń. Robią lekki destylat, bardzo owocowy, zależ im na tym, żeby beczka nie przykrywała destylatu. Po destylacji w dwóch alembikach Forsyth alkohol trafia do małej czteropółkowej kolumny, skąd odbierają go z mocą 82%. Fermentacja trwa 74-82 godziny.
Dockyard Distilled to mała angielska destylarnia, rodzinna farma, lokalny jęczmień. Destylacja w alembiku i dziesięciopółkowej kolumnie. Mają młyn, kadź zacierną. Fermentacja w niskiej temperaturze trwa siedem dni. Pierwszą whisky wypuścili w 2020 roku pod marką Masthouse. Jest pełna tropikalnych owoców w aromacie. Robią też gin.
Podczas festiwalu można było też spróbować kilku poszukiwanych butelek z angielskiej destylarni The Lakes. Nie jest to warszawski debiutant, ale nigdy dotąd destylarnia nie była pokazana w tak szerokim wymiarze, a liczba różnych wykorzystywanych beczek i jakość ich whisky budzą respekt.
Aber Falls to nowa walijska single malt, zadebiutowała w 2021 roku, ma trzy lata, beczki po bourbonie, virgin oak i oloroso. Zapach ziół, przypraw korzennych. Na koncie mają też swój gin i rye whisky.
Heriose to nowa marka francuskiej whisky single malt, zadebiutowała w 2022 roku. Wykorzystują francuski jęczmień, fermentacja jest krótka, trwa ok. 46 godzin i odbywa się poza destylarnią – w browarze. Podwójna destylacja w koniakowym alembiku. Marka powstaje w zakładzie Maison Boinaud, znanym przede wszystkim z produkcji koniaku. Zaczynali ok. 1640 roku w Angeac Champagne, obecnie firmą kieruje 24 pokolenie, licząc od założyciela – Rémi and Charles Boinaud. Ich marki koniaków to: De Luze, J. Dupont i Naulin, mają też armaniak Signature de France, brandy Grand Empereur i Grand Ducal. Robią na razie dwie whisky, jedna bardzo owocowa, druga delikatnie torfowa, z nutami ziół, traw.
Druga francuska ciekawostka, to Évadé. Whisky robione z francuskiego zboża, pochodzące z francuskiej destylarni, destylowane w szarentejskich alembikach, dojrzewające we francuskich beczkach. Tyle, że właściciel marki nie zdradza, z którą konkretnie destylarnią współpracuje, ale za przedsięwzięciem stoi znany bottler Whiskies du Monde.
Belgian Owl jest dobrze znana w świecie whisky, ale jakoś w Polsce dotąd nieobecna. Zadebiutowali w 2008 roku, ich whisky są pełne rześkich zapachów – cytrusów, chmielu, są lekkie. Ciekawostką jest, że w The Owl Distillery działają dwa szkockie alembiki, które wcześniej były zainstalowane w Caperdonich.
Była też whisky z Hiszpanii, nazwana Haran, co oznacza „Dolina” w euskadi, języku ojczystym Basków. Destylarnia używa do whisky szerokiej gamy beczek, w tym po: porto, burbonie, sherry czy cydrze. Założona w 1831 roku firma Destilerías Acha od lat jest liderem w produkcji mocnych alkoholi w Kraju Basków. Destylarnia znajduje się w Amurrio, 50 km od Morza Kantabryjskiego, tworząc likiery, alkohole i wermuty, ale dopiero niedawno wkroczyła w świat whisky. Ich najbardziej znane wyroby to likier pomarańczowy Kapry, klasyczny baskijski likier pacharan, rumy La Morita, jałowcowa Ginebra. Jest to firma rodzinna, prowadzona przez rodzinę Acha.
Pozostając przy whisky, należy odnotować debiut polskiej Millside Distillery z Dobrzna. Za projektem stoją Daniel Orłowski i Jerzy Dacewicz, znani z Malt Invest i marki Best Whisky Market. Za marketing będzie odpowiadał Szymon Załęcki. Na ich stoisku można było spróbować pierwszego własnego zbożowego spirytusu, o znakomitych chlebowych nutach.
Obecnych było też bardzo wielu niezależnych polskich bottlerów, m.in.: Team Spirit Whisky, Loża Dżentelmenów, The Taste of Whisky, Best Whisky Market.
Bourbon & American
Tu pozostaje niedosyt. Było kilka dobrych nowych butelek do spróbowania, m.in. limitowana edycja Kentucky Owl, nowości Rebel (dawniej Rebel Yell), czy amerykańskie single malt Westland, pozostał jednak duży niedosyt. Sytuacje ratowały nowości z Balcones na stoisku Spirit Depot oraz wielki come back do polski – trzy whiskey od Kozuby z Florydy, bardzo udane rye whiskey. Podobno wkrótce Kozuba ma pojawić się w Polsce w pełnym wymiarze. Uczestnicy masterclass mogli spróbować wyjątkowej edycji Woodford Reserve z beczki wędzonej drewnem wiśni. Mam wrażenie, że więcej było stoisk z japońskimi whisky, niż amerykańskimi. A przecież w poprzednich latach na Whisky Live Warsaw nie brakowało ciekawych amerykańskich premier.
Rum
Na Whisky Live Warsaw zadebiutował rum szkocki Ninefold. Powstali w 2019 roku, sami fermentują melasę sprowadzaną z Algierii. Destylacja na małym aparacie, duży wybór beczek, w jakich leżakują rumy. Styl dość estrowy, wyrazisty, mają też rum infuzjowany przyprawami.
Na stoisku The Last Port można było m.in. spróbować najnowszej kolekcji białych rumów S.B.S., projekt Joshua Singha. Mocno estrowe, zaskakujące (np. rum z soku z trzciny z Dominikany). Świetnym rumem jest Worthy Park Cognac 2014 , butelkowany specjalnie na polski rynek dla The Last Port, tylko 189 butelek z mocą beczki, bardzo estrowy i owocowy. Na stoisku Vininova można było natomiast spróbować jednej już z ostatnich butelek Foursquare 12YO. Także butelkowanie z mocą beczki, beczki po bourbonie, pierwsza w historii edycja rumu Foursquare tylko na rynek Polski. Mieszanka rumów destylowany w kolumnie i w alembikach. Zapach pełen egzotycznych owoców i tytoniu.
Jeśli jesteśmy przy Foursquare, to Adelphi, znane ze świetnych butelkowań szkockich whisky, zaskoczyło butelką Foursquare 2007, piętnastoletniego, także z mocą beczki, ale w tym przypadku aromaty bardzo ostre, tytoniowe, octanowe. Wypuszczono zaledwie 261 butelek.
Jedno z ładniejszych stoisk na festiwalu miał rum Kraken, francuski bottler Naud Spirits pokazywał kilka rumów z Panamy, był tajski rum Phraya, były rumy z USA – Bayou i Montanya, świetne rumy z Javy – Naga, słodkie El Libertad z Dominikany, czy popularne na barach karaibskie blendy The Duppy Share czy Botafogo.
Gin
Już od trzech edycji gin jest nieodłącznym elementem warszawskiej imprezy. I bardzo dobrze! Jak gin, to także koktajle (najlepsze były na stoisku The Last Port, ale wcale nie na ginie). Ginów było znów obrodzenie, w tym dużo szkockich i angielskich, m.in. dzięki współpracy organizatora festiwalu, firmy Tudor House, z Ambasadą Brytyjską. Przyjechało kilku małych, stawiających pierwsze kroki producentów, jak: The Spirit of One, Hawkridge Distillers, Glaswegin, Highclere Spirits, wspomniana Crafty Distillery (trzeci już raz na Whisky Live). Pierwszy raz w historii firmy Amarula pojawił się gin z RPA. Angielski Dockyard Gin Chacham Dry na włoskim jałowcu, ale przede wszystkim na własnych czterech spirytusach, z: pszenicy, żyta, jęczmienia i słodowanego jęczmienia. Masa ginów starzonych – z beczek po tequili, po winach z Rioja, po bourbonie, po dymnej whisky itd.
Z nowości największe wrażenie zrobiły na mnie japoński pomarańczowy gin Etsu Double Orange Gin, francuski klasycznie jałowcowo-cytrusowy Naud Gin, a także mocno jałowcowy i korzenny hinduski Jin Jiji.
Inne
Jak gin, to i wódka. Było kilka niezłych nowych wódek, zwłaszcza francuska pszeniczna Naud i angielska Hawkridge English Grain Vodka. Dużo, zdecydowanie za dużo, było stoisk z różnymi dziwnymi napojami spirytusowymi, typu: tequila z ogórkiem, moonshine z malinami, wódka z ananasem, whiskey z miodem, itd. To chyba spuścizna po lockdownie, ludzie nie mogli chodzić do barów, to wielu producentów zaczęło myśleć, jakby tu bar im dostarczyć do domu. Wychodzą z tego przesłodzone, bardzo sztuczne, niedobre rzeczy, zwykle korzystające z bardzo podobnych komponentów syntetycznych smaków, typu prażony popcporn, kawa, piña colada… Od tych wynalazków, jak i od taniej tequili, należało trzymać się jak najdalej, choć przyznam, że aby trzymać rękę na pulsie rynkowych trendów tu i ówdzie spróbowałem niedobrych alkoholi z ładnych butelek. Nazw nie wspomnę. Dobra tequila była na stoisku Ice Full – Cabo Maya, a dobry mezcal na stoisku Alias Smith – Bruxo (ich tequila Los Tres Toños zresztą też niczego sobie).
Najlepszym alkoholem tegorocznego Whisky Live Warsaw był dla mnie… armaniak Signature de France Extra z regionu Bas-Armagnac, w wieku 25-40 lat, z winogron ugni blanc i baco, leżakowany najpierw w dębie gaskońskim, potem w beczkach po koniaku, zabutelkowany z mocą beczki. Ostry, tytoniowy, pełen owoców i balsamico.
Jak z krótkiego przeglądu widać, różnorodność była ogromna i to jest wielka siła tej imprezy, można przeskakiwać od wódki, do ginu, do tequili, rumu… Małych wystawców było bardzo wielu, część z nich debiutowała na tak dużej imprezie.
Dodajmy, że nie zawiodły koncerny, zarówno na stoiskach Diageo (m.in. komplet najnowszej serii DSR), Pernod Ricard (m.in. seria Secret Speyside), United Beverages (m.in. Macallan), czy Woodford Reserve (unikatowe butelkowania GlenDronach) było bardzo dużo ciekawych whisky do spróbowania. Przyznam, że najciekawsze próbki zabierałem przelane do małych buteleczek, będę ich próbował i pisał o nich w zimowe wieczory. Na festiwalu było tak dużo nowości, że zwyczajnie nie dało się zrobić dobrego rekonesansu, skupiłem się w tym roku na debiutujących wystawcach, nowych destylarniach i markach.
Za rok dziesiąta edycja, jeśli tegoroczna była preludium do jubileuszu, to należy spodziewać się fajerwerków.