Mały producent armaniaku, ulokowany na rodzinnej farmie przy bocznej drodze, za wioską Balarin w regionie apelacji Armagnac-Ténarèze. Jest tu mała ziemska posiadłość, wybudowana w XVIII wieku, nazwana na cześć ówczesnego właściciela Jean de Montrejeau. Od pięciu pokoleń majątek jest w rękach rodziny Labenne.
Mają 14 ha winnic. Trzymają zapasy ok. 90 tys. l armaniaku w starych beczkach po 450 l, część z nich leżakuje w dawnej stodole, w której jest stała chłodna temperatura. Firma nosi imię babci – Claudine Labenne, która wciąż jest bardzo aktywna, można ją spotkać w małym firmowym sklepiku Jean de Montrejeau, tuż przy bramie głównej do średniowiecznej twierdzy Larressingle. Rodzina prowadziła winnice już w XIX wieku, jednak w latach osiemdziesiątych XIX wieku zostali niemal zniszczeni przez filokserę, a na dodatek pradziadek zginął na polu bitwy podczas I wojny światowej. Jego syn Eugène Labenne, który miał wtedy dziewięć lat, został opiekunem rodziny i spadkobiercą farmy. Jako nastolatek zaczął destylować eaux-de-vie, z pomocą matki i ciotki z kultywowanych wówczas winogron: jurançon blanc, baco i ugni blanc. W 1962 roku, w wieku 22 lat, posiadłość przejął jego syn, Jean-Pierre. Obecnie armaniaki produkują kolejne pokolenia – Vincent Andre z córką Ambrosią. Destylują własne winogrona ugni blanc i colombard, a także robią floc de Gascogne i wina z odmian: gros manseng, ugni blanc, colombard, merlot, cabernet sauvignon i cabernet franc. Najstarsze butelki w ich kolekcji można datować już na lata 30. XX wieku, ale w ofercie handlowej najstarszy vintage jest z 1952 roku.
Korzystają z przewoźnego alembika, alkohol odbierają z mocą 58%. Armaniak obecnie robią wyłącznie z winogron ugni blanc. Butelkują wyłącznie vintage, do 2000 roku sprzedawali swoje armaniaki dużym producentom. 80% ich armaniaku ciągle jest w beczkach i wcale im nie spieszno go sprzedawać, bo to inwestycja na przyszłość.