Mała zagroda na drodze do miasta Montréal. Totalna ulewa. Mały dom, zajrzałem do środka, na starym piecu pyrczy obiad, ale nikogo nie ma. Na obejściu traktor i niekompletny aparat do destylacji. Już mieliśmy odjechać, kiedy wyszedł rumiany wąsacz, Jean Ladevèze. W pierwszej chwili, kiedy zaczął wyciągać butelki z etykietkami nie wierzyłem, myślałem, że to może wiejski sklepik z nagradzanymi na całym świecie cudownymi armaniakami. Jean zapewniał, że to jego, ja jeszcze chwilę nie bardzo wierzyłem, bo jego „chateau” to obejście przy starej oborze, a beczki leżakują chyba w dawnym chlewiku. Po obejściu biega wesoły kudłaty piesi, imieniem Baco. Pojawiła się też żona. Jean tworzy genialne armaniaki. Destylują na miejscu, obecnie w mobilnym alembiku, stary nie działa. Wykorzystują m.in. winogrona: folle blanche, colombard, ugni blanc, a w starszych beczkach baco. Armaniak dojrzewa w wielkich kadziach po 8-10 tys. litrów. Pajęczyny, grzyb, pleśń. Jean pieści każdy napełniony kieliszek, wysokiej klasy szkło degustacyjne, które przepłukuje białym armaniakiem. Każdy szczep to zupełnie inny styl armaniaku, Jean jest mistrzem w tworzeniu jednoszczepowych armaniaków, cudownie wydobywa indywidualność każdego szczepu. Deszcz przestał padać, wyszło słońce, a my otwieramy kolejne butelki, a każda jest zachwycająca, a na pewno jest bardzo osobista, indywidualna i nie wybija tu rocznik, beczka, nawet nie kunszt destylacji, a za każdym razem wyjątkowość winogron. Tego chyba nigdzie indziej nie da się tak wyraźnie doświadczyć. Jean głaszcze psa i przypomina mi, że zapomniałem zabrać moją butelkę, ale tu łatwo zapomnieć o drobiazgach. Butelka będzie na degustację w Warszawie.
Na niektórych etykietkach Jean umieszcza w nazwie Domaine de La Boubée. Jego winnice znajdują się w regionie Armagnac Ténarèze, na wzgórzach La Boubée. Parcela zorientowana jest z północy na południe, aby uchwycić jak najwięcej światła. Winorośl jest kratowana na drutach i prowadzona systemem Guyot. Wina na armaniaki pochodzą z najstarszych winorośli, które mają od 40 do 60 lat, co zapewnia aromatyczne bogactwo. Uprawa winorośli prowadzona jest w staromodny sposób, z zachowaniem ekosystemów, pokrywa trawiasta jest trwała, zabiegi są ograniczone do minimum, nie ma żadnych oprysków, nawożenia. Nadmiar wody z gleby wyciągają stare drzewa. W zależności od roku zbiory odbywają się od końca września do połowy października. Tłoczenie odbywa się za pomocą poziomej prasy ciągłej, sok trafia do kadzi, a fermentacja przebiega naturalnie na dzikich drożdżach.
Wino pozostaje na osadzie, zaraz po zakończeniu fermentacji od listopada do stycznia i jeśli spełnia normy kontrolowanej nazwy pochodzenia, jest destylowane w przewoźnym alembiku. – Destylacja to święto, schodzą się do nas na podwórze znajomi, przejeżdża rodzina, dzielimy się młodym destylatem – opowiada Jean Ladevèze.
Alkohol destylowany jest do ok. 55%, następnie trafia do nowych beczek z gaskońskiego dębu o pojemności 400-420 l i leżakuje tam 8-12 miesięcy. Następnie trafia do starych kadzi.
Od czerwca do września rodzina Ladevèze otwiera sklep na rynku w Fourcès. Poza jednoodmianowymi armaniakami ma też niewielką ofertę kupaży.