We wsi Łazisko, niedaleko trasy S8 i Tomaszowa Mazowieckiego, znajduje się zakład i pasieka rodziny Jaros. Na miejscu jest sklepik, przestrzeń degustacyjna, można ich odwiedzać, spróbować na miejscu nie tylko miodów pitnych, ale także okowit miodowych, a od niedawna też whisky starzonej w beczkach po miodach.
Niemal wszystko robią tu sami. Zbierają miód z rozstawionych w ogrodzie owocowym uli, fermentują, butelkują, sami robią kamionkowe butelki, a także inne naczynia w małej manufakturze ceramiki, mają też niewielki zakład stolarski, robią w nim dębowe beczułki na miody – dedykowane do gastronomii.
Firma istnieje od 1978 roku. Jest działalnością rodzinną, pierwotnie zajmującą się przede wszystkim hodowlą pszczół i przetwórstwem produktów pszczelich. Maciej Jaros zaczął hodować pszczoły już w wieku 13 lat, sam zbudował pierwszy ul, a w najlepszym okresie wspólnie z żoną prowadzili pasiekę złożoną z 450 uli. W 1991 roku zaczęli produkować również miody pitne, które są obecnie podstawą działalności. Technologia produkcji została zbudowana na podstawie staropolskich tradycji i receptur. Obecnie firma zatrudnia 14 osób. Kadrę kierowniczą i technologiczną stanowią członkowie rodziny Jaros, obok ojca pracują synowie, Marcin i Bartłomiej.
– Na początku lat 90. był duży problem ze zbytem, miodu, państwowe skupy upadały. Tata postanowił wówczas, że nauczy się robić miody pitne, żeby nadmiar miodu się nie marnował. Uczył się na własnych błędach, był pionierem polskiego miodosytnictwa – opowiada Marcin Jaros.
Wszystkie miody pitne produkowane są metodami naturalnymi, bez konserwantów, polepszaczy, sztucznych barwników i aromatów. Są to miody niesycone, rozpuszczane do fermentacji za pomocą specjalnych podgrzewaczy. Surowcem do ich produkcji jest miód pszczeli, woda oraz soki owocowe. Dzisiaj rodzina Jaros ma ok. 150 własnych uli, więc skupują miód także od zaprzyjaźnionych pszczelarzy.
Po rozpuszczeniu miody trafiają do fermentatorów, dodawane są dedykowane do miodów drożdże, które prowadzą fermentację nawet do mocy 17-18%. Po fermentacji, wyklarowaniu i odfiltrowaniu miody trafiają do leżakowania – część do zbiorników ze stali nierdzewnej, część do dębowych beczek, zarówno z europejskiego, jak i amerykańskiego dębu, w tym także m.in. w beczkach po whisky DMS Barrels.
Jako pierwsi w Polsce wyprodukowali miód pitny nasycany dwutlenkiem węgla. Lipiec Perlisty, bo tak brzmi jego nazwa, to miód dojrzewający kilka lat. Chcąc przypomnieć mu okres młodości, czyli burzliwej fermentacji, poddano go procesowi saturacji.
W 2021 roku, w okresie pandemii covid, uruchomili własną mikrodestylarnię. Jest tu aparat Kothe ze zbiornikiem na 150 l, trzy półki. Odbierają destylat z mocą 83-85%. Z 300 kg miodu uzyskuje się po dodaniu wody ok. 1000 l zacieru, tj. ok. 200 l destylatu, czyli ok. tysiąc półlitrowych butelek. Pierwszym własnym mocnym alkoholem była okowita miodowa Królewska o mocy 40%, inspirowana miodem pitnym Koronnym – miody gryczany i wielokwiatowy, a po skończonej fermentacji jeszcze dodawane miody spadziowe i wrzosowe. Zapach delikatny i elegancki, dużo kwiatów, morele, mirabelki. Lekko nuta drożdżowa. W smaku czuć miód i kwiaty, pigwę, jest lekko cierpko, kwaskowe jabłka. W finiszu dochodzi nuta orzechów włoskich, chałwy, jest miód, jest wosk. Nowa edycja okowity miodowej została zabutelkowana z mocą 43%. Jest też okowita leżakowana trzy lata w beczkach, butelkowana z mocą 45%. Beczka z francuskiego dębu po czerwonym winie, wcześniej w niej leżakował miód. W aromacie: zioła, nuta gryki, suszony orzech włoski, marcepan. W ustach goryczka, gorzki miód, dużo nut beczki, suche orzechy włoskie. W finiszu sporo marcepanu, migdały, suszone orzechy włoskie, śliwki, morele, dużo tanin, zielone włoskie orzechy, gorzkie jabłka, tatarak, głóg.
Usługowo Pasieka Jaros destyluje cydr Ignaców. Świadczą także usługi leżakowania. W manufakturze ceramicznej tworzą dedykowane kamionkowe flasze, ale można zamówić też kamionkowe naczynia, np. robią miseczki i talerze do restauracji z sushi.
Nowością w ofercie jest mieszanka whisky słodowych z destylarni Loch Lomond i Glen Scotia, sześć miesięcy finiszowana w beczkach z francuskiego dębu po miodzie maliniak, który wcześniej leżakował 8-9 miesięcy. Wypuszczono ok. 400 butelek. W aromacie dużo miodu, śliwki, gruszki, jabłka, morele. W smaku – malina, truskawka, delikatnie słód, lekka goryczka. Finisz krótki, delikatny, owocowy, czerwone owoce, bardzo wyraźnie maliny, czereśnie.






































