zimowa wódka, jest w niej krystaliczny chłód i mineralność, zimne czyste powietrze. Produkowana z ozimej pszenicy i żyta, które zbierane są na Syberii, często już pod śniegiem. Użyta do jej zestawiania woda pochodzi z podziemnych źródeł, które są głęboko pod lodem. Nie docierają tam żadne zanieczyszczenia i woda nie jest filtrowana ani demineralizowana. Sama wódka filtrowana jest przez węgiel drzewny, trzykrotnie destylowana. Sprzedawana tylko w litrowych butelkach, na które ręcznie naciągana jest skóra. Shtof to jednostka objętości, pochodząca z czasów carskich, odpowiada 1,23 l. Aromat jest słodki (cukier puder) i lekko ziemisty, ale znajdziemy też surowe drewno jabłoni. Smak bardzo delikatny, kremowy, sok z brzozy, ale po chwili pojawia się nuta pieprzna, nawet kardamon. Finisz to krem chrzanowy i pieprz. Moc – 40%.
W Prusach Książęcych na sztofy sprzedawano nie tylko wódkę, ale też wino i piwo, wówczas wynosiło to dokładnie 1,4 l. Na słynnym Dworze Artusa tygodniowo wypijano kilka sztofów. Np. w marcu dwaj rajcy i reszta załogi wypili 110l piwa i 40l wina.
Wielkim powodzeniem cieszyło się piwo bydgoskie i gdańskie. Jeśli na dwór przybył sam król można było lutnąć 61 litrów, jeśli książę elektor-47 litrów, a jeśli „tylko” książę to 31 litrów. Jeśli pito też wino, było go dwa razy mniej co piwa, ale było. Miód i wódkę zaczęto podawać dopiero od roku 1660 i to ze względu na posłów tatarskich, najprawdopodobniej nadal podawaną na sztofy. Jako ciekawostkę można dodać cenę tej miary, a mianowicie piwo pełne kosztowało 6 groszy, mleko 8 groszy. Cena wina plasowała się między 12-36 groszy, przy czym wódkę można było już kupić za 20 groszy. Bardzo często sztof wina był 13-krotnie droższy od piwa. Miód, jako mniej już popularny napitek, kosztował 28 groszy.