West Cork Distillers rozpoczęło działalność w 2004 roku, założone przez trójkę przyjaciół. – Po studiach rozpocząłem pracę w firmie zajmującej się rybołówstwem, ale to nie szło dobrze i postanowiliśmy z przyjaciółmi założyć destylarnię. Produkcja whiskey rokowała lepiej niż połów ryb – mówi John O’Connell.
Ich pierwsza destylarnia powstała w małej wiosce rybackiej Union Hall. Zaczęli destylować whiskey w dwóch niemieckich alembikach Holstein. Whiskey wymaga jednak trzech lat leżakowania, więc by przetrwać ten okres wypuścili na rynek młode alkohole – poitin, gin i Drombeg – krótko leżakowany, słodki w smaku napój spirytusowy, który nazwę zawdzięcza miasteczku Drombeg, obok którego są neolityczne kamienne kręgi – kilka kilometrów od wioski Union Hall. Pierwszy produkt pojawił się w sklepach w 2006 roku i był to właśnie Drombeg. Produkowali też od początku własny cydr – dziś robią go na wielką skalę, choć nie butelkują pod własną marką, wszystko sprzedają w cysternach.
Zaczynali od aparatów Holstein, a pozostałe alembiki i aparat do redestylacji ginu zbudowali sami. Obecnie pierwsza destylacja odbywa się w potężnej miedzianej tubie, druga w dwóch połączonych stalowych aparatach kotłowych z zewnątrz obudowanych drewnem, a trzecia destylacja w Holsteinach. James Harnedy, który niemal od początku związany jest z firmą zbudował alembiki, a jego brat Patrick jest teraz master distillerem w West Cork. Do ginu mają sporej wielkości aparat stalowy.
W listopadzie 2013 roku przenieśli się do miasta Skibbereen na Market Street, gdzie powstał spory zakład produkcji win i mocnych alkoholi. W grudniu 2016 roku przenieśli się do obecnego zakładu na przedmieściach Skibbereen, który jest wciąż w budowie, więc na razie działają obydwie fabryki, ale z czasem ta pierwsza zostanie zlikwidowana.
Mają dwie kadzie zacierne – 25 tys. l i 35 tys. l. Przerabiają ok. 10 ton zboża dziennie, 60 ton tygodniowo. Obydwa zakłady pracują 7 dni w tygodniu, przez 24 godziny. Używają tylko słodowanego, niesłodowanego jęczmienia i pszenicy – wszystko z Irlandii, za wyjątkiem drożdży, które są Szkockie. – Nie zdecydowaliśmy się na kukurydzę, gdyż chcieliśmy używać tylko irlandzkich zbóż – mówi John O’Connell.
Mają cztery kadzie fermentacyjne po 16 tys. l, cztery po 80 tys. l i dwie po 40 tys. l. Fermentacja trwa aż pięć dni i powstaje alkohol o wysokiej mocy 12,5%. Po fermentacji jest trzykrotna destylacja. Wódki filtrują przez węgiel drzewny. Własne marki to: West Cork, Kennedy, The Pogues, Two Trees i Garnish Island Gin. Rocznie produkują 2 mln czystego alkoholu. Około połowa produkcji idzie na potrzeby private labels. Mają trzy magazyny – w Dublinie, Cork i Skirbbreen – a w nich ponad 20 tys. beczek. Używają beczek po bourbonie, sherry, porto, rumie, koniaku i z nowego amerykańskiego dębu. Obecni są na ok. 60 rynkach.